Gdy w 2016 roku uruchamiałem Muzeum Zimnej Wojny w Podborsku, w planie działań było m.in. uruchomienie agregatu prądotwórczego w magazynie amunicji atomowej. Udało się to dopiero teraz.
Marcin Bojanowskiego oraz Paweł Drozda, a także Paweł Urbaniak - to osoby, z którymi wspólnie podjęliśmy się zadania uruchomienia urządzenia. Dwie pierwsze osoby to mechanicy, znają się na swoim fachu, a że mamy do czynienia z konstrukcją radziecką klasy "gniotsa nie łamiotsa", podjęli się wyzwania. Wiedzieliśmy, że agregat był już kiedyś uruchamiany, ale to była tylko legenda. Wiadomo również było, że silnik był uszkodzony, bo wpadał na zbyt wysokie, a nawet krytyczne obroty. Niewiele to dawało, ale sprawą trzeba było się zająć. Spędziliśmy trochę czasu przy agregacie, ale udało się odnotować sukces.
50 lat temu Sowieci otrzymali w swoje użytkowanie zbudowany przez Polaków kompleks w Podborsku, składający się m.in. z dwóch magazynów amunicji atomowej (obecnie Muzeum Zimnej Wojny). Były one hermetyzowane i mogły wytrzymać 5 atmosfer nadciśnienia w czele fali uderzeniowej, gdyby w tych okolicach doszło do detonacji ładunku jądrowego. Wyposażono je, obok instalacji do elaboracji głowic i bomb atomowych dla wojsk rakietowych i lotnictwa taktycznego, w instalację podtrzymującą życie, a także specjalny agregat prądotwórczy, który służył do utrzymania tych systemów w przypadku braku zasilania zewnętrznego.
Agregat został zbudowany w 1967 roku w Związku Radzieckim. Ma moc ok. 150 kW i jest zasilany olejem ze zbiornika o 3 metrach sześciennych. Ostatni raz tankowanie odbyło się 15 maja 1987 roku. Odpalano go elektrycznie ze specjalnej szafy akumulatorowej. Po opuszczeniu Podborska przez Sowietów, a następnie pozostawieniu obiektów cywilom przez Wojsko Polskie, obiekt został rozgrabiony. Zniszczono także część instalacji agregatu. Urządzenie próbowano odpalać kilkanaście lat temu. Obecnie, po usunięciu usterki w systemie sterowania, agregat jest w pełni sprawny.